Nie
bał się niezrozumienia i nie bał się oskarżeń. Świat stworzył
według swojego pomysłu i przyjął pełną odpowiedzialność za
swoje dzieło. Dał człowiekowi wolność, w tym nie tylko wolność
stawiania Bogu pytań, ale również wolność kierowania oskarżeń
pod Jego adresem. Stworzeniu pozwolił zmagać się ze Stwórcą,
nawet wygrażać Stwórcy - w bezsilnym niezrozumieniu myśli i
dróg, które przewyższają ludzkie pojmowanie.
*
Ateiści
nie powinni mieć problemu: świat jest taki, jaki jest, bo tak się
jakoś poukładało w przyrodzie. Ślepe prawa i siły natury oraz
ślepy przypadek wyjaśniałyby wszystko. Problemu nie powinni mieć
również ludzie prawdziwie wierzący, czyli wierzący nie tyle, albo
nie tylko, w Boga, ale przede wszystkim - wierzący Bogu. Inaczej
mówiąc - ludzie Bogu ufający. Owszem, prawa przyrody są
irracjonalne, owszem siły natury są bezwzględne, owszem ślepy
przypadek czyni z życia rodzaj loterii [1]. Co więcej wolne wybory
człowieka bywają również irracjonalne w swojej ślepocie, a co
jeszcze więcej - już na samym początku w alfabet naszego życia
wplątały się złe duchy. Jednak z jakichś względów Bóg,
któremu na imię Miłość, tak właśnie pomyślał świat.
Miłość
Boga, której ufam, a którą nazywam opatrznościową, przechodzi
wszelkie ludzkie pojęcie, wobec czego człowiekowi nie pozostaje nic
innego, jak zawierzenie Bożej opatrzności. Człowiek bowiem nigdy
nie zdoła ogarnąć myślą całego ogromu wszechświata i
wieczności, nie zdoła przeniknąć myślą ani wszystkich ścieżek
historii ludzkości, ani nawet różnorodnych aspektów historii
własnego życia. Bóg widzi całość, Bóg całość przenika, Bóg
całość prowadzi do siebie. [Hi 38-39]
Na
początku było prosto: A → B, gdzie w moim wzorze
A oznacza pierwszego człowieka, a po nim już każdego
człowieka, natomiast B oznacza odwiecznego Boga. Adam
i Bóg. Tak miało być: krótka i bezpośrednia droga,
jednoodcinkowa linia prosta, prowadząca stworzenie do Stwórcy.
Jednak Adam, którego skusiło to, co znajduje się poza literą B –
pewnie nieświadomy konsekwencji swojego czynu – wyruszył w drogę
długą, krętą i bolesną. Droga pierwszego człowieka, a potem
droga każdego człowieka, to prawdziwa droga krzyżowa, to linia
łamana, składająca się z wielu odcinków, prowadząca człowieka
i ludzkość przez wiele liter alfabetu rozproszonych w przestrzeni i
czasie. Bóg zgodził się na wybór Adama i prowadzi każdego z nas
oraz nas wszystkich przez ten bolesny alfabet indywidualnych i
zbiorowych doświadczeń, ponieważ wie, że poznawszy w twardej
szkole życia różne litery, w końcu dojdziemy - damy się
doprowadzić! - do ostatniej litery alfabetu: od
A do Z.
Docenimy wtedy spokojny port, do którego krętymi i burzliwymi
drogami przyprowadził nas Bóg. Na końcu drogi czeka nas bowiem Z.
Jak - Zbawienie.
08.03.2013