Myśli miłosne 9/12 Bóg nie jest mięczakiem

Nie bał się niezrozumienia i nie bał się oskarżeń. Świat stworzył według swojego pomysłu i przyjął pełną odpowiedzialność za swoje dzieło. Dał człowiekowi wolność, w tym nie tylko wolność stawiania Bogu pytań, ale również wolność kierowania oskarżeń pod Jego adresem. Stworzeniu pozwolił zmagać się ze Stwórcą, nawet wygrażać Stwórcy – w bezsilnym niezrozumieniu myśli i dróg, które przewyższają ludzkie pojmowanie.

*

Ateiści nie powinni mieć problemu: świat jest taki, jaki jest, bo tak się jakoś poukładało w przyrodzie. Ślepe prawa i siły natury oraz ślepy przypadek wyjaśniałyby wszystko. Problemu nie powinni mieć również ludzie prawdziwie wierzący, czyli wierzący nie tyle, albo nie tylko, w Boga, ale przede wszystkim – wierzący Bogu. Inaczej mówiąc - ludzie Bogu ufający. Owszem, prawa przyrody są irracjonalne, owszem siły natury są bezwzględne, owszem ślepy przypadek czyni z życia rodzaj loterii. Co więcej wolne wybory człowieka bywają również irracjonalne w swojej ślepocie, a co jeszcze więcej - już na samym początku w alfabet naszego życia wplątały się złe duchy. Jednak z jakichś względów Bóg, któremu na imię Miłość, tak właśnie pomyślał świat.

Miłość Boga, której ufam, a którą nazywam opatrznościową, przechodzi wszelkie ludzkie pojęcie, wobec czego człowiekowi nie pozostaje nic innego, jak zawierzenie Bożej opatrzności. Człowiek bowiem nigdy nie zdoła ogarnąć myślą całego ogromu wszechświata i wieczności, nie zdoła przeniknąć myślą ani wszystkich ścieżek historii ludzkości, ani nawet różnorodnych aspektów historii własnego życia. Bóg widzi całość, Bóg całość przenika, Bóg całość prowadzi do siebie.

Na początku było prosto: A -> B, gdzie w moim wzorze A oznacza pierwszego człowieka, a po nim już każdego człowieka, natomiast B oznacza odwiecznego Boga. Adam i Bóg. Tak miało być: krótka i bezpośrednia droga, jednoodcinkowa linia prosta, prowadząca stworzenie do Stwórcy. Jednak Adam, którego skusiło to, co znajduje się poza literą B – pewnie nieświadomy konsekwencji swojego czynu – wyruszył w drogę długą, krętą i bolesną. Droga pierwszego człowieka, a potem droga każdego człowieka, to prawdziwa droga krzyżowa, to linia łamana, składająca się z wielu odcinków, prowadząca człowieka i ludzkość przez wiele liter alfabetu rozproszonych w przestrzeni i czasie. Bóg zgodził się na wybór Adama i prowadzi każdego z nas oraz nas wszystkich przez ten bolesny alfabet indywidualnych i zbiorowych doświadczeń, ponieważ wie, że poznawszy w twardej szkole życia różne litery, w końcu dojdziemy - damy się doprowadzić! - do ostatniej litery alfabetu: od A do Z. Docenimy wtedy spokojny port, do którego krętymi i burzliwymi drogami przyprowadził nas Bóg. Na końcu drogi czeka nas bowiem Z. Jak - zbawienie.


08.03.2013


.