Myśli miłosne 4/12 Bo mnie się wszystko z jednym kojarzy

Zaciekawiła mnie swego czasu informacja w pewnej encyklopedii duchowości, z której wynikało, że erotyczny element doświadczenia mistycznego w każdym indywidualnym przypadku zależy od wcześniejszej erotycznej historii danego mistyka. Przywołane spostrzeżenie jest o tyle ciekawe, że potwierdza raz jeszcze znaną i uznaną prawdę, że łaska buduje na naturze, oraz ukazuje jak bardzo człowiek z całą swoją ludzką naturą w jej wymiarze cielesnym i duchowym, z całą swoją historią, stanowi swoiste naczynie, które wypełnia sobą Bóg.

*

Spotkałam się również swego czasu z historią pewnej dwudziestowiecznej anonimowej belgijskiej mistyczki, Camilli C., pochodzącej z programowo ateistycznej rodziny. Camille już jako trzyletnie dziecko doświadczała obecności Kogoś, o którego istnieniu nikt jej w domu niczego nie mówił. Głębokie świadome nawrócenie Camilli, naukowca w zakresie fizyki doświadczalnej i atrakcyjnej kobiety, wiązało się z miłością do mężczyzny będącego katolikiem, którego zdecydowała się poślubić w sposób sakramentalny, i dla którego w związku z tym solidnie zgłębiła katolicką doktrynę, w której miała zostać przed ślubem ochrzczona.

Ciekawymi wspomnieniami dzieli się mąż zmarłej w 1971 roku mistyczki, który był bliskim świadkiem duchowego rozwoju swojej żony. Z biegiem lat ich pierwsza fascynacja erotyczna słabła, przeradzając się w głęboką przyjaźń, natomiast wzrastała wewnętrzna zażyłość Camilli z Bogiem. Pan C. wspomina o nocach, kiedy patrząc na leżącą u swego boku żonę pozostawał w pełnym szacunku milczeniu, widząc, jak zagłębia się w bezsłownej modlitwie, łącząc się w niej ze Stwórcą.

*

Historia duchowości zna mistyczki, które były jednocześnie żonami, jednak nie spotkałam się z przykładami „mistycznych małżeństw”. Znane są przykłady kobiet i mężczyzn przeżywających swoje małżeństwo na sposób moralnie święty, na sposób zbliżający każde z nich z osobna oraz oboje ich wspólnie do Boga. Nie znam jednak przykładów jednoczenia się obojga małżonków ze Stwórcą na sposób określany oblubieńczym, chociaż mówi się o mistyce życia małżeńskiego, w tym o mistyce małżeńskiego zespolenia, zbliżającego małżonków do najgłębszej tajemnicy bytu, do tajemnicy boskości.

Wydaje mi się, że wspomniane ograniczenie bierze się stąd, że chociaż stwórcą seksualności jest sam Bóg, w niebie nasza płciowość nie będzie już istotna, gdyż wszyscy będziemy tam istnieć – w Bogu - na modłę aniołów (por. Łk 20, 34). Dopóki jednak pozostajemy na ziemi, nasz potencjał seksualny - siła erosa w nas - ma dużą rolę do spełnienia, nie tylko w genitalnym wyrazie miłości między kobietą i mężczyzną, nie tylko w dziele prokreacji, ale również w naszym życiu religijnym. Wyrastający z seksualności eros zdecydowanie przekracza bowiem biologiczną seksualność i wyrasta ponad nią. Eros jest siłą, potencją, energią, która nie tylko odpowiada za przyciąganie się płci, ale naznacza też nasz stosunek do świata, czyniąc nas - na miarę naszej indywidualnej energii erotycznej - namiętnymi poszukiwaczami i miłośnikami prawdy, dobra, piękna oraz jedności - z Bogiem.

*

Najbardziej miłosną z ksiąg biblijnych jest cytowana tutaj starotestamentowa „Pieśń nad pieśniami”, którą w tradycji żydowskiej może czytać dopiero człowiek dorosły, wtedy, kiedy będzie w stanie zrozumieć jej najgłębszy sens. Ciekawe, że Talmud nakazuje wykluczyć ze społeczności żydowskiej osobę, która ośmieliłaby się rozumieć tę pieśń na sposób zbyt cielesny. Podobnie w tradycji chrześcijańskiej od najwcześniejszych wieków zalecano jej lekturę osobom dojrzałym, które dzięki modlitwie i ascezie zostały przygotowane do otrzymania łaski jej pełnego, duchowego, zrozumienia [1].

Człowiek poprzez wieki coraz lepiej poznaje świat zewnętrzny i coraz lepiej poznaje swój świat wewnętrzny. Być może jest racja w twierdzeniu, że na drodze cywilizacyjnej i duchowej ewolucji przechodzimy - jako ogół wierzących - w naszym doświadczeniu relacji z Bogiem od postawy dziecka do postawy człowieka dorosłego, której elementem jest również dojrzały sposób przeżywania własnej seksualności, która przez Boga była zamierzona, i którą Bóg – tak jak wszystko inne – sobą przenika. Jednak podobnie jak w przyjęciu wobec Boga postawy dziecięcej, tak samo w przyjęciu wobec Boga postawy oblubieńczej tkwią po stronie wierzącego niebezpieczeństwa: możliwość intelektualnej infantylizacji wiary w pierwszym przypadku, lub jej zmysłowej wulgaryzacji w przypadku drugim, mogącej niestety prowadzić do moralnych nadużyć.

*

Pomijając zarysowane niebezpieczeństwo (bo czyż sfera płciowości nie jest w ogóle, z racji swej delikatności, wystawiona na ryzyko nadużyć?), niewykluczone, że jest racja w słowach Anzelma Grűna, benedyktyńskiego mnicha, mówiących, że „tradycja chrześcijańskiej mistyki /oblubieńczej – dop. moje/ może przezwyciężyć fatalne rozdzielenie miłości i religii, i w ten sposób uzdrowić rozdarte ludzkie serce”. Być może jeden z tradycyjnych nurtów chrześcijańskiej mistyki – mistyka zanurzona w erotyczności – byłaby „odpowiedzią na religijne tęsknoty naszych czasów, oddalające się wciąż od Kościoła i jego nauki”.

Istnieje wiele definicji mistyki, które można sprowadzić do pewnego wspólnego mianownika: mistyka jest doświadczalnym poznaniem prawdy ukrytej w tajemnicy (grecki przymiotnik mystikos wywodzi się od czasowników: myo – zamknąć oczy i usta, aby dostrzec tajemnicę, oraz myeo – wprowadzić w tajemnicę). Troskliwą uwagą zwróconą ku szeroko pojmowanej rzeczywistości nazwał mistykę jeden ze współczesnych psychologów.

W podobnym tonie o mistyce życia małżeńskiego wypowiada się współpracujący z A. Grűnem przy wydaniu cytowanej książki świecki mąż i ojciec czwórki dzieci: „Eros i mistyka mogą być rozmaicie przeżywane w związku partnerskim. Tak jak istnieje to, co głośne i to co ciche, istnieje także to, co gwałtowne i to co czułe. Przeżycia seksualne powinny umożliwić każdemu zaspokojenie, które może zamienić się w zadowolenie. Mogą prowadzić od indywidualnych możliwości do żywiołowości, która nie musi zaliczać orgazmów. I mogą nieść nas od własnego rozkoszowania się do doświadczeń, które w pełni uszczęśliwiają. Motywami przewodnimi mogą być prostota gestów i wyostrzenie postrzegania niuansów spotkania. Odnośnie naszego tematu, jednym z zadań małżeństwa jest dojrzewanie od seksualności osobistej do kosmicznej”.

*

Czy mnie się wszystko z jednym kojarzy, jak stwierdzam w tytule, a tym jednym jest – seks? Wiele mam skojarzeń erotycznych o różnym zabarwieniu, ale nie powiedziałabym, że z seksem kojarzy mi się wszystko, gdyż chociaż seksualność, bardziej tradycyjnie zwana płciowością, jest bardzo ważnym elementem życia, nie jest jednak tego życia elementem najważniejszym.

Nieraz zastanawiało mnie, dlaczego wypowiadając się o czymkolwiek, choćby jak obecnie o seksie czy erosie, i tak na ogół kończę mówiąc o Bogu. Zastanawiało mnie, ale od pewnego czasu już nie zastanawia. Wiem już bowiem, że wszystko kojarzy mi się z Tym, który jest, który wszystko stworzył, który wszystko przenika i wszystko w istnieniu podtrzymuje, i do którego wszystko zmierza. Mnie się wszystko, ale to wszystko, tak naprawdę kojarzy tylko – z Jednym!


Ojcze nasz -
Miły mój niech mnie ucałuje pocałunkiem swych ust!

Któryś jest w niebie -
Miłość twa przedniejsza od wina.

Święć się imię Twoje -
Woń twych pachnideł słodka,
olejek rozlany – imię twe.

Przyjdź królestwo Twoje -
Pociągnij mnie za sobą!
Pobiegnijmy!

Bądź wola Twoja -
Wprowadź mnie, królu, w twe komnaty!

Jako w niebie -
Cieszyć się będziemy i weselić tobą,
i sławić twą miłość nad wino.

Tak i na ziemi -
Jakże słusznie cię miłują!

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj -
o, ty, którego miłuje dusza moja,
wskaż mi, gdzie pasiesz swoje stada,
gdzie dajesz im spocząć w południe.

I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie -
Abym się nie błąkała wśród
stad twych towarzyszy.

Ale nas zbaw ode złego -
Bo chora jestem z miłości.

Amen.

(medytacja, maj 2000)


24.01.2013


.