Anatomia duszy 6/6 Serce

Władze duszy, jej struktura, zostały już dawno zaobserwowane, wydzielone i nazwane. Dusza to: rozum, zwany też umysłem lub intelektem, wola, pamięć, wyobraźnia. O sercu duszy duchowa anatomia (antropologia teologiczna) nie mówi wprost, nie wiąże go jakoś szczególnie z konkretnymi cnotami udzielonymi lub wypracowanymi, czy też darami Ducha Świętego oraz ich owocami, co ma miejsce w przypadku rozumu oraz woli.

Sercem duszy metaforycznie nazywa się samą jej istotę, czyli w rzeczywistości samą istotę człowieka. Bo czymże innym jest dusza rozżarzona, rozpalona, płonąca miłością, jak nie jednym wielkim kochającym sercem? Wiara i rozum zawierają w sobie pewien chłód. Miłość natomiast, rozpalająca wolę, jest żarem, ogniem, płomieniem, którego dane bywa człowiekowi doświadczyć całą swoją istotą, czyli sercem, które nie zna granic ani siebie samego, ani ciała, które w sobie serce nosi. Sercem, które nie zna ograniczeń ani przestrzennych, ani czasowych, ponieważ jest sercem o wymiarach wieczności.

*

Kilka lat temu poprzez popularny portal internetowy przypomniało mi się wielu moich dawnych uczniów z czasów, kiedy bezpośrednio po zakończeniu studiów pracowałam przez piętnaście lat w miejscowych liceach. Niektórych pamiętałam bardzo dobrze, innych jak przez mgłę. Tamte mgliste wspomnienia umiejscowione były nie tyle w pamięci, co właśnie w sercu. Przypominane nazwiska mogły niewiele mi mówić, dorosłe twarze widoczne na dzisiejszych zdjęciach nie zawsze odbijały w sobie twarze sprzed lat, a jednak czułam, że każdy z tamtych uczniów jest obecny we mnie, w mojej istocie. Każdy z nich zakotwiczył się przed laty w moim sercu, które przekracza zwykłą uczuciowość, i tak już pozostaje i pozostanie – na wieczność.

Kiedy myślę o ludziach, których obecnie spotykam, na przykład w internecie, również tych ukrytych pod nikami, z którymi wchodzę w wirtualne relacje, nie koniecznie miłe, widzę, że oni również zakotwiczyli się w moim sercu, w sercu jak najbardziej realnym, bo takim, które nie tylko awarię systemów komputerowych przetrwa, ale które przetrwa również nieuniknioną kiedyś inną awarię, która przerwie bicie pewnego mięśnia w moim ciele. Czuję, że umierając przeniosę ze sobą na drugą stronę cały świat zakotwiczony w sercu większym od tego kawałka ciała.

*

O sercu mogłabym jeszcze to i owo napisać, ale jakoś nie mam już serca do pisania o sercu. Niezakończonym tekstem o sercu kończę więc cykl notek poświęconych anatomii duszy. Może kiedyś wrócę do tematu - może napiszę wtedy o kulcie Najświętszego Serca Pana Jezusa, może napiszę o teologii serca, może napiszę również o pojęciu szerokości serca u św. Benedykta z Nursji, może wspomnę o tym, jak Duch Święty i duch świętej osoby mogą pospołu zabarwiać naszą duszę, nadając specyficzną barwę naszej duchowej uczuciowości, którą przeniesiemy stąd do wieczności. Może nawet pokuszę się kiedyś o napisanie kilku słów o tak zwanym sercu katolickim. Może kiedyś o tym jeszcze napiszę. Na dziś jednak – dość.



24.06.2013


.